Matthew Perry mieszkał w prestiżowej dzielnicy Pacific Palisades w Los Angeles, gdzie swoje domy wybudowało wiele innych gwiazd. Miał do dyspozycji cztery duże sypialnie i tyle samo łazienek. W jednej z nich został odnaleziony martwy.
Do tragedii doszło 28 października 2023 roku. Przez kolejne miesiące posiadłość stała pusta, jednak wkrótce trafiła na rynek wtórny. Wówczas kupnem zainteresowała się Anita Verma-Lalllian. To związana z branżą filmową producentka, która spełnia się także jako deweloperka.
Pochodzi z Arizony, jednak nie jest to jedyny powód, dla którego nie chce wprowadzać się do domu serialowego Chandlera z "Przyjaciół". "The New York Times" informuje, że od początku traktowała zakup jako inwestycję, by generować z niej dochody lub w przyszłości sprzedać z zyskiem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gazeta podaje, że nowa właścicielka zapłaciła za dom Matthew Perry'ego 8,5 mln dolarów, czyli ok. 34 mln zł. Transakcja została sfinalizowana ponad tydzień temu. Zainteresowanie atrakcyjnie położoną rezydencją nie było zaskakujące.
Zmarły artysta dobrze odnajdywał się na lokalnym rynku nieruchomości i wiedział, które z nich są najwięcej warte. Kilka lat temu zarobił 1,6 mln dolarów, sprzedając swój penthouse w Los Angeles.
Tajemnicza śmierć Matthew Perry'ego
Śmierć 54-latka od początku wzbudzała kontrowersje. Najpierw sądzono, że utopił się w wannie z hydromasażem. Prawda, która wyszła na jaw dopiero w trakcie śledztwa, była zupełnie inna. Okazało się, że zgon nastąpił w wyniku przedawkowania ketaminy. Aktor przyjmował dodatkowe dawki bez nadzoru.
W wyniku postępowania ustalono fakty, które w złym świetle postawiły lekarzy. Mark Chavez przyznał, że wypisywał fałszywe recepty, aby uzyskać ketaminę. Substancję przekazywał doktorowi Salvadorowi Plasencii, dostarczającemu ją Matthew Pery'emu. Medycy usłyszeli zarzuty.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.