Monika Richardson podała kwotę z lecznicy. Tu zmarł jej pies
Była prezenterka TVP przeżywa trudny okres. Kilka dni temu pożegnała swojego ukochanego psa, zaledwie 2-letniego Paco, cocker spaniela angielskiego. Pupil Moniki Richardson odszedł w dramatycznych okolicznościach.
Dzisiaj straciłam Przyjaciela. Paco zmarł o 15.00, po nieudanej reanimacji. Po prostu stanęło mu serce. Dziękuję światu za ten czas, który był nam dany. (...) Zgubiła go własna żarłoczność. Pogryzł i zjadł gumową zabawkę małego pieska. Cześć wyjęłam mu z pyska, niestety całości nie zdążyłam… Jest mi ciężko, ale wiem, że tak miało być. Żegnaj Paquito, teraz nie będziesz już musiał czekać na spacer i popływanie w Szczęśliwickim. Wybacz mi, jeśli nie zawsze rozumiałam, co do mnie mówisz. Dzisiaj rano zrozumiałam, pożegnałeś się ze mną pięknie. Dziękuję - napisała Monika Richardson na Instagramie.
Kilka dni po stracie wróciła do sprawy utraty psa. Tym razem skupiła się na lecznicy weterynaryjnej, do której trafił Paco krótko przed śmiercią. Wspomniała o kosztach, jakie musiała pokryć.
Od dnia śmierci Paco dostaję od Was mnóstwo słów wsparcia, za które dziękuję. Ale jest też wiele pytań o to, gdzie zmarł mój ukochany spaniel. Zostawiam więc tutaj nazwę kliniki i nazwisko jej dyrektora, a także rachunek, który musiałam zapłacić za cztery ostatnie godziny życia Paco - zaczęła swój wpis Richardson.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Monika Richardson o córce na salonach i swojej metamorfozie
Stwierdziła, że w klinice nastąpiła znieczulica, zabrakło empatii i elementarnej przyzwoitości i poczuła się jakby jej pies był tam klientem a nie pacjentem.
Wiecie, ja się nie znam oczywiście, ale wydaje mi się, że czegoś tutaj zabrakło. Jakiejś elementarnej przyzwoitości, odrobiny empatii. Mam wrażenie, że coś się zepsuło podczas zamiany pacjenta na klienta, a opisu leczenia na "raport sprzedaży". Ale może się mylę. Mimo mojego wieku i mimo utraty wielu bliskich, to było pierwsze zwierzę - członek rodziny - którego śmierć przeżyłam. Dbajcie o swoich Przyjaciół - zakończyła dziennikarka.
Ze zdjęć, które opublikowała wynika, że musiała zapłacić 1852, 98 złotych. W koszty wchodziła m.in. konsultacja w wysokości 300 złotych, sterta leków, przyjęcie do szpitala, hospitalizacja i USG. W zestawieniu znalazła się nawet kwota na 36 groszy. Do wszystkiego doliczono także koszt kremacji psa (300 zł).
Bardzo mi przykro, Monika. Dzień przed odejściem był taki pogodny. Masz rację, że uprzedmiotowianie życia nie powinno mieć miejsca - napisała pod postem Anna Popek.