Nie dostała roli w kultowym filmie, bo się zbuntowała. Potocka ujawniła prawdę
Małgorzata Potocka już jako dziecko nie godziła się na kompromisy. Jej niepokorność sprawiła, że straciła główną rolę w "Awanturze o Basię". Na łamach Złotej Sceny wyjawiła, jak zachowywała się na planie filmowym i wobec czego się zbuntowała.
Małgorzata Potocka od zawsze wiedziała, że chce być aktorką. Gdy przez niepokorny charakter wyrzucili ja z przedszkola, zaczęła więcej czasu spędzać na planach, gdzie pracowali jej rodzice. Ryszard Potocki był scenografem, a Maria Chybowska reżyserką.
Kilkulatka wśród artystów czuła się na tyle swobodnie, że zaproszono ją do obsady "Awantury o Basię". Początkowo plany były ambitne — miała zagrać tytułową bohaterkę, jednak nie udało się. Dlaczego?
Miałam grać główną rolę, ale tak się nie stało, bo byłam niegrzeczna — zaczęła w rozmowie ze Złotą Sceną.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dzieci oszalały na punkcie tego napoju. O co chodzi z Wojankiem?
Małgorzata Potocka dodała, że obserwując pracę aktorów, potrafiła spędzić nawet 12 godzin niemalże bez ruchu. Z perspektywy czasu uważa, że była z niej "niezła ponuraczka", jednak o tym, by nie zagrała głównej roli w "Awanturze o Basię", zadecydowało coś innego — modowy bunt.
Nie chciałam włożyć żadnej kolorowej sukienki. Uważałam, że to straszna wiocha, bezguście. Chciałam tylko czarne sukienki w kropki, albo szare – minimalistycznie. Bardzo dziwne u sześcioletniej dziewczynki — wyjaśniła.
Ostatecznie tytułową postać zagrała Małgorzata Piekarska, a przeciwniczka kolorowych stylizacji musiała pocieszyć się rolą drugoplanową, której nie wymieniono w napisach końcowych — pojawiła się w scenie w parku jako dziewczynka z wózkiem dla lalek.
Małgorzata Potocka mimo początkowych trudności dopięła swego i została gwiazdą ekranu. Ogólnopolską popularność przyniosły jej "Matki, żony i kochanki", "Plebania", "Barwy szczęścia" i "Gang zielonej rękawiczki".
Małgorzata Potocka lubi być "niepoukładana"
Aktorka, wspominając dawne lata, jest wdzięczna rodzicom, że pozwolili jej być sobą i nie zamykali jej w sztywnych ramach. Jest zdania, że właśnie tacy "niepoukładani" ludzie są najciekawsi.
Nie słuchają nikogo. I mnie pozwalano taka być. Tata to rozumiał, mama próbowała mnie jakoś ułożyć, ale nie umiała. To było pokolenie wojenne – nie mieli patentów na harmonię, nie mieli spokoju w sobie. Ale dali mi wolność. A ja najlepiej uczyłam się przez działanie – przez obecność wśród twórców, a nie wśród dzieci – podsumowała.