Odebrał sobie życie na festiwalu w Gdyni. 10 lat od śmierci Marcina Wrony
Marcin Wrona, znany reżyser filmowy, stworzył takie dzieła jak "Chrzest", "Moja krew" oraz seriale "Lekarze" i "Ratownicy". Ukończył studia z filmoznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz Wydział Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Zmarł nagle 19 września 2015 roku w wieku 42 lat podczas Festiwalu Filmowego w Gdyni, gdzie prezentowano jego film "Demon".
O godzinie 5:30 jego ciało znalazła żona w hotelu w Gdyni. Sekcja zwłok wykazała, że popełnił samobójstwo przez powieszenie w łazience. Przeprowadzono również badania na obecność alkoholu i narkotyków, ale ich wyniki nie zostały ujawnione. Krytyk Piotr Kletowski uważa, że Wrona zmarł u szczytu kariery. Pochowano go 24 września 2015 roku na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Jego żona, Olga Szymańska, była od niego młodsza o 13 lat, a poznali się w 2009 roku, gdy była studentką stomatologii na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym.
Przyczyny jego decyzji nie zostały nigdy ustalone. Jednym z ostatnich, którzy go widzieli żywego, był krytyk filmowy Tadeusz Lubelski.
W pewnej chwili zauważyłem wchodzącego do lokalu, nieopodal mojego stolika, wysokiego mężczyznę w czerni, z głową ukrytą pod kapturem. Szedł prosto do baru i kiedy zdjął kaptur, zobaczyłem, że to Marcin Wrona. Zamówił chyba przy barze wódkę i szybko wyszedł - mówił w "Dużym Formacie".
Prokuratura również zabrała głos w tej sprawie.
Może to była nieregularność snu związana z pracą, zaburzenia rytmu dobowego, osobiste problemy czy zmartwienia. Relacje z ojcem mogły być napięte, a także wydarzenia z przeszłości, jak śmierć matki, mogły mieć wpływ. Nie wykluczamy depresji, choć nie mamy konkretnej diagnozy - powiedziała wówczas Małgorzata Goebel z Prokuratury Rejonowej w Gdyni.