Artur Barciś bardziej od blasku fleszy i brylowania na ściankach ceni sobie spokój i spędzanie czasu w domu. Podobnie do życia podchodzi jego żona. Para ma za sobą prawie 40 lat małżeństwa. Ich relacja zaczęła się w nietypowych okolicznościach.
Aktor w 1984 roku został zaangażowany do filmu pt. "Pan na Żuławach", w którym wystąpili m.in. Ryszard Kotys i Teresa Lipowska. Arturowi Barcisiowi przypadła rola Stefana Leszczaka. Z kolei jego przyszła żona pełniła funkcję asystentki montażystki. Po raz pierwszy porozmawiali ze sobą... na parkingu.
Zatrzymaliśmy się na parkingu. Wyszedłem wcześniej i zobaczyłem, jak Beata schodzi po schodach autokaru. Olśniło mnie. Zakochałem się w sekundę — wyznał na łamach "Vivy!".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gwiazdor znany z "Rancza" i "Miodowych lat" nie tracił czasu. Zauroczony towarzyszką postanowił od razu przejść do działania. Choć praktycznie w ogóle się nie znali, wprost i całkowicie poważnie zapytał ją, czy za niego wyjdzie.
Ja nie żartowałem. Byłem wtedy na takim etapie życia, że bardzo już chciałem się ustatkować — wyjaśnił.
Do ślubu rzeczywiście doszło, jednak dopiero po czterech latach znajomości. Rok po uroczystości (czyli w 1989 roku) zakochani powitali na świecie potomka, któremu dali na imię Franciszek. Widzowie mogą kojarzyć go z filmu "Nic śmiesznego", w którym zagrał młodego Adasia Miauczyńskiego.
Artur Barciś ma zaufanie do żony. "Nie znam hasła"
Artura i Beatę Barcisiów łączy nie tylko dystans do świata show-biznesu. Prywatnie znakomicie się uzupełniają. Małżonka artysty wzięła na siebie odpowiedzialność za sprawy związane z zarządzaniem domem i finansami.
Nie znam hasła, które umożliwia załatwienie wielu spraw przez internet. To wszystko robi moja żona. Ona zajmuje się też ubezpieczeniami i polisami na życie — wspominał 68-latek w "Rewii".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.