Gdy 20 stycznia oczy całego świata były skierowane na Donalda Trumpa, raper Peja (Ryszard Andrzejewski) nie patrzył na Biały Dom. Był zawładnięty wydarzeniami na Bliskim Wschodzie, gdzie jego zdaniem mimo umowy o zawieszeniu broni wojna trwa w najlepsze.
Uważa, że doniesienia medialne, jakoby skonfliktowane strony przestały się atakować, nie są prawdziwe. Aby potwierdzić swoją tezę, przytoczył kilka faktów. Artysta powołał się na palestyńską agencję informacyjną Wafa i poinformował, że żołnierze z Izraela łamią pokojowe zakazy.
W poniedziałek w wyniku izraelskiej strzelaniny w Rafah rannych zostało ośmiu Palestyńczyków, w tym dzieci. [...] Zatem eskalacja przemocy trwa [...], palenie dobytku Palestyńczyków przez uzbrojonych po zęby "osadników" na Zachodnim Brzegu. Tyle tylko, że będzie miała nieco inny przebieg. Brawo panie prezydencie. Brawo Ameryko — drwił we wpisie na Facebooku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Peja nie ograniczył się do przytoczenia wieści o ofiarach. Dywagował, jaki interes w przejęciu kontroli nad wojną w strefie Gazy mogą mieć osoby blisko współpracujące z Donaldem Trumpem i jednocześnie należące do jego rodziny. Domniemał, że to oni oraz sam prezydent USA staną się "największymi beneficjentami" konfliktu.
Jared Kushner, były doradca Donalda Trumpa w Białym Domu i jego zięć, chwalił "bardzo cenny" potencjał "nieruchomości nadbrzeżnych Gazy", sugerując, że Izrael powinien usunąć cywilów, podczas gdy "oczyszcza" ten obszar. [...] W środę podwoił swój udział w izraelskiej firmie finansowej, która ma zyskać na doładowaniu izraelskich osiedli w Palestynie — spekulował.
Peja o Trumpie i wojnie Izraela z Palestyną. Co na to fani?
Autor hitu "Szacunek ludzi ulicy" sugerował kolejno, że jednoczesne robienie interesów na Bliskich Wschodzie i doradztwo przy porozumieniu o zawieszeniu w tym rejonie broni może nie wpływać na polepszenie bytu tamtejszych obywateli, a tylko zainteresowanych zyskiem stron.
Fani rapera pozytywnie zareagowali na tę polityczno-wojenną analizę. Pogratulowali autorowi, że nie boi się poruszać trudnych i kontrowersyjnych tematów. Znaleźli się jednak także ci, którzy nie dawali wiary przedstawionym przez Peję faktom i uznali je za tendencyjne.