Europejska Unia Nadawców co roku przeprowadza losowania, by sprawiedliwie rozdzielić niemal wszystkie uczestniczące kraje na dwa półfinały. Wyjątek dotyczy BIG 5 (Francji, Niemiec, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Włoch) oraz organizatora, którym w tym roku jest Szwajcaria.
Zanim doszło do rozlosowania, państwa zostały przyporządkowane do poszczególnych koszyków. To zabieg mający zniwelować ryzyko głosowania strategicznego i politycznego (np. San Marino na Włochy, itp.). To nie do końca się udało.
Reprezentant Polski wystąpi 13 maja w pierwszej cześci I półfinału Eurowizji. Oprócz naszego kraju w koncercie weźmie udział 14 krajów. Do wielkiego finału przejdzie tylko najlepsza dziesiątka. Zwycięzca preselekcji będzie musiał pokonać dziewięciu artystów spośród poniższej stawki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
I połowa I półfinału: Polska, Szwecja, Ukraina, Słowenia, Islandia, Estonia, Portugalia.
II połowa I półfinału: Norwegia, Chorwacja, Cypr, Belgia, San Marino, Albania, Azerbejdżan, Holandia
Rezultaty losowania dla TVP nie są do końca szczęśliwe. Choć wykonawca, którego stacja wyśle do Bazylei, będzie mógł liczyć na prawdopodobne głosy z Ukrainy oraz Norwegii, Belgii i Holandii (tam mieszka najwięcej Polaków), to pojawia się problem finansowy.
TVP zapłaci krocie za Eurowizję
Udział w I półfinale Eurowizji oznacza, że wieloosobowa delegacja z Polski będzie musiała udać się do Szwajcarii jako jedna z pierwszych. To niesie za sobą dodatkowe koszty pobytu, które tym samym mogą pomniejszyć budżet np. na występ.
Państwowa telewizja ponosi nie tylko koszt składki członkowskiej do Europejskiej Unii Nadawców. Płaci także za wszelkie atrakcje podczas występu swojego reprezentanta, np. wybuchy ognia, dymu, wody i wnoszenie rekwizytów na scenę.
Jako że TVP obecnie znajduje się w stanie likwidacji, może to stanowić spore wyzwanie. Fani mogą jednak spać spokojnie — jest już za późno, by stacja mogła się wycofać. Przypomnijmy, że niedawno z powodów finansowych z Eurowizji wycofała się Mołdawia.