Śmierć Elżbiety Zającównej zszokowała wielu jej fanów. Jako pierwszy tę smutną informację przekazał Związek Artystów Scen Polskich za pośrednictwem Facebooka.
Z wielkim smutkiem i niedowierzaniem żegnamy naszą koleżankę Elżbietę Zającównę, członkinię ZASP-u, absolwentkę krakowskiej PWST, którą ukończyła grając Dziewczynę i Bajaderę w przedstawieniu dyplomowym "Pieszo" Mrożka. (...) W jednym z wywiadów powiedziała: "Uwielbiam się śmiać, uwielbiam wesołych ludzi. Tak właśnie chcę żyć…"I taką Cię zapamiętamy. Żegnaj Elu! - napisano.
Aktorka przez długi czas pozostawała poza błyskiem fleszów, a po raz ostatni pojawiła się na planie zdjęciowym w 2020 roku. Poświęciła się rodzinie, ale również walce z chorobą, którą zdiagnozowano u niej kilka lat wcześniej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Elżbieta Zającówna ciężko chorowała
Elżbieta Zającówna walczyła z chorobą von Willebranda, czyli chorobą charakteryzująca się krzepnięciem krwi. Choroba ta powoduje częste krwawienia, które znacząco pogarszają jakość życia osób nią dotkniętych. W związku z tym niezbędna jest jej odpowiednia diagnostyka i leczenie.
Jednym z kluczowych białek w procesie utrzymania równowagi w organizmie jest czynnik von Willebranda, który odgrywa istotną rolę w tym procesie. Omawiane schorzenie może mieć charakter zarówno wrodzony, jak i nabyty, wynikający z obecności innych chorób, takich jak choroby autoimmunologiczne czy nowotwory. Problem ten pojawia się, kiedy w organizmie dochodzi do niszczenia prawidłowo powstającego czynnika.
Jakiś czas temu w wywiadzie dla "Vivy!" aktorka powiedziała, że choroba mocno zmieniła jej podejście do życia. - Kiedy poważnie zachorowałam, zrozumiałam, co jest w życiu najważniejsze. Zmieniło się moje podejście do zawodu. Powiedziałam sobie, że nie będę umierać na scenie - czytamy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.