Nie żyje kompozytor "Misia". Zamieszanie z pogrzebem Derfla
7 listopada miał odbyć się pogrzeb Jerzego Derfla w Warszawie. Artysta miał spocząć na Starych Powązkach. Jak ustaliło o2.pl, doszło do sporego zamieszania. Ceremonia ostatniego pożegnania odbędzie się prawdopodobnie w połowie listopada.
Jerzy Derfel zmarł 3 listopada w wieku 84 lat. Był dyrygentem, kompozytorem i pianistą, który współpracował z wieloma polskimi gwiazdami. To m.in. Irena Santor, Wojciech Młynarski, Alicja Majewska i Jerzy Połomski.
O śmierci artysty poinformowała Joanna Trzepiecińska. Aktorka znała go od wielu lat (podzieliła się ich archiwalnymi zdjęciami), był ojcem chrzestnym jej syna.
Ksiądz i Adrianna Borek na treningu u Mikołaja Bagińskiego i Magdy Tarnowskiej. O co chodzi?
Aktorka informowała, że pogrzeb Derfla odbędzie się 7 listopada o godz. 9:00 w kościele św. Karola Boromeusza na Starych Powązkach. Tak się jednak nie stało. Termin pogrzebu będzie inny, nie jest jeszcze znany. Msza odbędzie się w Kościele Środowisk Twórczych przy pl. Teatralnym w Warszawie.
Obydwa nekrologi, o dwóch terminach pogrzebu Jerzego Derfla są nieaktualne. Pogrzeb zapewne odbędzie w połowie listopada, i na pewno będzie to pogrzeb godny tego artysty. O szczegółach informować będziemy za kilka dni - zdradził ksiądz Andrzej Luter, rezydent parafii św. Aleksandra w Warszawie, duszpasterz środowisk twórczych.
Jak się okazuje, rodzina zdecydowała, że zmarły artysta będzie pochowany w Alei Zasłużonych na Powązkach Wojskowych. To jednak wymaga wielu formalności i czasu.
Niestety zawiodła komunikacja. Jerzy po prostu na to zasługuje i stąd ta decyzja. Wysłaliśmy pisma w tej sprawie do miasta i czekamy na odpowiedź. Przy boku Jerzego docelowo spocznie jego ukochana żona Jadwiga - mówi "Faktowi" jego przyjaciel Kamil Malanicz.
Jerzy Derfel był związany z twórczością Stanisława Barei. Stworzył muzykę do dwóch jego kultowych filmów — "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" oraz "Misia". Kompozycje Jerzego Derfla nadały tym satyrycznym obrazom charakterystycznego rytmu i tonu, idealnie podkreślającego absurd i humor scenariusza.
Pianista pojawił się symbolicznie na ekranie. W krótkiej scenie w "Misiu" zagrał dyrygenta prowadzącego orkiestrę.