Jeśli myśleliście, że niezapomniany występ Mandaryny z "Ev'ry night" to największy skandal na polskich festiwalach, jesteście w błędzie. Do zgoła poważniejszego wydarzenia doszło kilkadziesiąt lat temu. Przenieśmy się zatem na festiwal w Opolu z 1977 roku.
Maryla Rodowicz była wówczas piosenkarką, która na krajowym poletku konkurowała z inną, równie uzdolnioną artystką. O konflikcie pomiędzy nią, a Urszulą Sipińską rozpisywały się PRL-owskie gazety. Dlaczego atmosfera pomiędzy paniami była napięta?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Już w latach 60. ubiegłego wieku obie wokalistki cieszyły się uznaniem fanów. Urszulę Sipińską ceniono bardziej za granicą, Maryla Rodowicz była ulubienicą polskiej publiczności. Każda z nich chciała wciąż poszerzać swoje audytorium, ale rynek muzyczny okazał się dla nich za mały.
Pierwsza afera rozpętała się wokół wykonawczyni przeboju "Jadą wozy kolorowe". Gwiazda miała nie lada problem, by zaśpiewać utwór na opolskiej scenie. Najpierw ktoś złośliwie zadzwonił do niej i przekazał wieść o rzekomej śmierci jej matki. Kilka chwil później mikrofon odmówił posłuszeństwa, a towarzyszący jej instrumentaliści nie mogli znaleźć swoich nut.
Konflikt Maryli Rodowicz i Urszuli Sipińskiej. W Opolu doszło do rękoczynów
Wciąż nie wiadomo, czy było to sabotaż konkurentki, czy ponury zbieg okoliczności. Jasne jest za to, że w 1977 roku ich wzajemne swary sięgnęły zenitu. To, co stało się za kulisami festiwalu polskiej piosenki, obrosło legendą. Są jednak świadkowie, którzy widzieli pewien incydent na żywo.
Na zapleczu konkursu Maryla Rodowicz pozwoliła sobie na złośliwość. Gdy Urszula Sipińska zabawiała publikę, koleżanka z branży zaczęła teatralnie przedrzeźniać jej zachowanie. Gdy wokalistka zeszła ze sceny, niestety nie skończyło się na polemice słownej.
Gwiazdom puściły nerwy. Razem z grupami chórzystek zaczęły się wzajemnie szarpać. Konieczne okazało się wkroczenie sprawujących pieczę nad bezpieczeństwem organizatorów. Z książki "Gdybym była aniołem" po latach wybrzmiało oskarżenie, że sytuacja była zainicjowana nie tyle przez samą Rodowicz, ile przez... Agnieszkę Osiecką. Tego nie da się już potwierdzić. Jak ten moment zapamiętała Maria Szabłowska.
Byłam przekonana, że dziewczyny biją się na niby. (...) Urszula się zezłościła i rzuciła w Marylę bodajże truskawką ze stojącego na scenie stołu z warzywami i owocami, który był dekoracją. Artystki zaczęły się szamotać, bić kapeluszami. Skończyło się wyrwaniem rękawa w marynarce Urszuli - wspominała.
Artystki zaczęły się unikać, o co dbali także ich menedżerowie. Do awantury w 2021 roku odniosła się celebrytka śpiewająca "Niech żyje bal". Wyjawiła, dlaczego pomiędzy nią, a Urszulą Sipińską w ogóle doszło do scysji.
Był rodzaj rywalizacji. Mnie chodziło głównie o to, że Urszula miała troszkę inny styl wcześniej, po czym wydawało mi się, a nawet jestem pewna, że zaczęła troszkę małpować mój styl ubierania się. Urszula kupowała te same ciuchy, które ja kupowałam, przynajmniej zbliżone stylistycznie, potem nagle sobie obcięła grzywkę, ja myślę sobie: no nie, jeszcze ta grzywka - zdradziła w obrazie "Maryla. Tak kochałam".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.