- Wieloletni prezes Jacek Bromski potraktował SFP jak dojną krowę - informowała w swoim tekście "Gazeta Wyborcza".
Z raportu, do którego dotarła prasa wynika, że jeszcze na większe zarobki od prezesa mogła liczyć dyrektorka biura Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Ewa Szacha-Głuchowicz za pobierane wynagrodzenie, w tym premie i nagrody, miała zainkasować prawie 5,6 mln zł za okres od początku 2020 r. do końca marca 2023 roku.
Jakby tego było mało pieniądze z SFP miały iść także na alkohol. Z raportu wynika, że było to 1 mln 245 tys. złotych. Dodatkowo stowarzyszenie kierowane przez Jacka Bromskiego korzystało z 12 samochodów, w tym czterech lexusów oraz porsche.
Jeśli chodzi o pomoc dla młodych twórców oraz seniorów to już tak sowita nie byłą. Początkujący filmowcy mogli liczyć na roczne stypendium wynoszące 2 tysiące złotych miesięcznie, a najwyższa jednorazowa zapomoga dla seniora wynosiła 6 tys. złotych. W sumie było to 362 tys. złotych, czyli ponad trzykrotnie mniej niż na wydawany alkohol.
Do sprawy afery z Jackiem Bromskim odniósł się znany krytyk filmowy Łukasz Maciejewski, który ma złe wspomnienia z reżyserem takich filmów jak "Kariera Nikosia Dyzmy", "U Pana Boga za piecem" i "To ja, złodziej".
"Ja pana zniszczę" - usłyszałem od Jacka Bromskiego. Głos był podniesiony, spojrzenie przenikliwe. Chociaż minęło wiele lat – był rok 2014 – wciąż czuję niepokój, kiedy o tym piszę. Sytuacja wydarzyła się na festiwalu w Gdyni, na bankiecie TVP, bankiecie nonsensownie wymyślonym na plaży, Bromski podszedł do mnie i mnie zwymyślał. Był carem polskiego kina, w jego mniemaniu mógł sobie na to pozwolić. Chodziło o moje recenzje jego filmów, cytował je z pamięci - zaczął swój wpis na Facebooku Maciejewski.
Krytyk bardzo się całą sytuacją przejął.
Schroniłem się w jakimś klubie, Janek Komasa tam był, pokazywał wtedy "Miasto 44", wypłakałem mu się w ramię. W tym czasie pisałem po trzy, cztery artykuły miesięcznie do biuletynu SFP, prowadziłem prawie wszystkie premiery i spotkania w kinie "Kultura".Do biuletynu nie napisałem od tamtej pory nigdy więcej. Redaktorzy nie odpisali na moje ówczesne mejle. Milczenie. Potwierdzone wcześniej premiery poprowadził już ktoś inny - czytamy.
Potem odniósł się do afery z wydatkami w Stowarzyszeniu Filmowców Polskich.
Nie chcę tutaj zatem uchodzić za wielkiego poszkodowanego, nie byłaby to prawda. Piszę raczej o systemie, a wiecie że rzadko o tym piszę, o cynicznym, mafijnym bez mała systemie, o którym przeczytaliśmy wczoraj tak detalicznie w "Gazecie Wyborczej". Gra, jak widać, toczyła się od najdrobniejszych - takich jak ja - trybików - stwierdził Maciejewski.
Od tamtej pory nie spotkał się z Jackiem Bromskim. Gdy na festiwalach wystawiano filmy reżysera prosił o zastępstwa.
Mam tylko nadzieję, że już nigdy, w żadnych okolicznościach, żaden prezes, żaden twórca, świadomy swojej władzy, nie powie dziennikarzowi (czy komukolwiek innemu): "Zniszczę cię" - zakończył swój felieton.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.