Donald Trump po raz drugi objął urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. Ceremonia zaprzysiężenia odbyła się 20 stycznia 2025 roku w Waszyngtonie, przyciągając uwagę międzynarodowych mediów i liderów.
25 stycznia 2025 roku prezydent USA poleciał do Kalifornii, która w ostatnich tygodniach mierzyła się z wyniszczającymi pożarami. Wraz z żoną Melanią odwiedzili dzielnicę Pacific Palisades w Los Angeles, jedną z najbardziej dotkniętych przez żywioł.
Dopiero kiedy zobaczy się to wszystko na własne oczy, można pojąć, jak trudna jest sytuacja, jak niszczycielski jest to żywioł. Nie zdawałem sobie z tego sprawy. Widziałem wiele złych rzeczy w telewizji, ale dopiero przelatując śmigłowcem, zobaczyłem rozmiar tego wszystkiego. Wszystko jest spalone. To niewiarygodne, naprawdę wszystko spalone - mówił prezydent w oficjalnej przemowie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mel Gibson zaskakująco porównał przylot Donalda Trumpa do Kalifornii
Mel Gibson, którego posiadłość także spłonęła w pożarach, wziął udział w podcaście "Arroyo Grande with Raymond Arroyo", podczas którego obwinił władze stanu o jej rozmiary.
Cóż, najpierw pomyślałem: "Ojej, pech, tragedia". Ale potem zdałem sobie sprawę, że to było monumentalne złe zarządzanie ze strony naszych urzędników - stwierdził
Niedawno udzielił także wywiadu Fox News, podczas którego przyznał, że ma mieszane uczucia w związku z przylotem Trumpa do Kalifornii. Cieszy go obecność prezydenta, lecz uznaje to za swojego rodzaju kontrolę władz. - Cieszę się, że Trump jest tu teraz, ale to tak, jakby tatuś przyszedł i zdjął pasek ze spodni, rozumiesz? Myślę, że szybko przyniesie to jakieś rezultaty - stwierdził Mel Gibson.
Reżyser wyraził także współczucie dla poszkodowanych mieszkańców Kalifornii, doceniając ich determinację w obliczu trudności. "Całym sercem jestem ze wszystkimi innymi mieszkańcami" - zapewnił aktor, wyrażając solidarność z ofiarami pożarów.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.