Nikt nie ma takiego grobu, jak Jan Kulczyk. Wymowny napis rzuca się w oczy
29 lipca mija dekada od śmierci Jana Kulczyka, jednego z najbogatszych Polaków. Jego grób w Poznaniu, pełen symbolicznych rzeźb, wciąż przyciąga uwagę. Jak wygląda?
Jan Kulczyk zmarł w wyniku komplikacji po zabiegu w klinice Allgemeines Krankenhaus w Wiedniu. Początkowo czuł się dobrze, ale w nocy 29 lipca 2015 roku doszło u niego do zatoru płucnego. Mimo natychmiastowej interwencji nie udało się uratować pacjenta.
Pogrzeb jednego z najbogatszych Polaków odbył się równo tydzień po śmierci. Został pochowany w grobowcu rodzinnym, w którym 2 lata wcześniej spoczął jego ojciec. Nagrobek znajduje się na Cmentarzu Jeżyckim w Poznaniu, rodzinnym mieście Kulczyków.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ostatnie pożegnanie Joanny Kołaczkowskiej. Artystkę żegnały tłumy
Wyróżnia się spośród tradycyjnych pomników, zarówno pod względem wielkości kompozycji, jak i przekazu. Monument został zaprojektowany z udziałem wybitnego rzeźbiarza Igora Mitoraja – artysty znanego na całym świecie z dzieł, które łączą klasyczną estetykę z nowoczesnym podejściem do tematu przemijania.
Centralnymi elementami grobu Jana Kulczyka są trzy rzeźby: dwie figury przedstawiające kobietę i mężczyznę oraz symboliczne drzewo. Postacie, pozbawione kończyn — ich kalectwo ma wymiar ponadczasowy i metaforyczny. Na płycie (utrzymanej w szlachetnym, szaro-zielonkawym kamieniu) znajduje się także napis. Słowa można traktować jako manifest — dowód więzi łączącej zmarłego z rodziną i przyjaciółmi.
Bo śmierć to zbyt mały powód, by przestać kochać — autorstwa poetki Anny Kamieńskiej.
Kto był na pogrzebie Jana Kulczyka?
Jan Kulczyk w chwili śmierci miał 65 lat. Pozostawił syna Sebastiana i córkę Dominikę. Ponadto w żałobie była jego eksmałżonka Grażyna (byli razem przez 33 lata) oraz kolejna partnerka, Joanna Przetakiewicz.
W uroczystościach pogrzebowych, które rozpoczęły się w poznańskim klasztorze Karmelitów Bosych, brali udział także politycy (m.in. Aleksander Kwaśniewski i Lech Wałęsa) oraz artyści — Jan Englert (odczytał wymowne fragmenty literatury) oraz Beata Rybotycka (zaśpiewała "Pieśń nad pieśniami"). Do świątyni można było wejść tylko za okazaniem zaproszenia.