- Polscy politycy przywiązują coraz większą wagę do wyglądu zewnętrznego. Trzeba przyznać, że noszą dobre garnitury, świetnie dobrane do sylwetki. W idealnie dopasowanym rozmiarze lub użyte na miarę - mówi znany stylistka Jarek Szado w rozmowie z "Faktem".
Okazuje się, że nawet najlepiej skrojony garnitur można popsuć źle dobranymi dodatkami. - Nie mogę tylko zrozumieć, dlaczego polscy politycy uznali, że muszą sobie dodawać charakteru poszetką. I to zazwyczaj niestety bardzo strojną i pstrokatą – narzeka stylista.
Patrząc na polskich polityków, można odnieść wrażenie, że ktoś im powiedział, że szalona poszetka podniesie ich rangę. Tymczasem jej funkcja jest zupełnie inna. Ze swej zasady dodaje męskim garniturom frywolności, a przecież w wizerunku polityka zupełnie nie o to chodzi. Lepiej gdy wygląda się godnie niż frywolnie - podkreśla Szado w rozmowie z "Faktem".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zdaniem eksperta w kwestii ubioru polityk powinien stawiać na minimalizm.
Bardzo jestem zaskoczony marszałkiem Szymonem Hołownią. Wszystkiego u niego pełno. Ze wzorzystą poszewką prawie się nie rozstaje. A jak mówiła słynna Coco Chanel, przed wyjściem z domu warto spojrzeć w lustro i zrezygnować z jednej rzeczy. W polityce warto pamiętać, że zdjęcia zostają z nami na dłużej. Powaga funkcji musi być widoczna przez wiele dekad - podkreśla Szado.
Stylista radzi, by modowe eksperymenty zostawić na prywatne okazje. - Panowie politycy szalone poszetki zostawcie sobie na randki z żonami i dziewczynami. Polityk nie może być jak fircyk w zalotach. Nie powinien też krzyczeć kolorami niczym kogucik. Oczywiście każdy ma prawo nosić kropki czy gołąbki na krawacie, ale może nie w sytuacjach oficjalnych - tłumaczy ekspert.
Szado radzi polskim politykom, by czerpali inspiracje od polityków z Zachodu. Jego zdaniem "prezydent Macron jest najlepszym ambasadorem oszczędnego minimalizmu".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.