Uniatowski o kulisach śmierci Wodeckiego. "Wiedziałem od początku"
Piosenkarz Sławek Uniatowski opowiedział o kulisach śmierci Zbigniewa Wodeckiego. W Świecie Gwiazd zdradził, jak wyglądały ostatnie chwile kultowego wokalisty. Jego rodzina była w trudnej sytuacji.
Zbigniew Wodecki, zmarł 22 maja 2017 roku w Warszawie. Zmagał się z problemami kardiologicznymi. 5 maja przeszedł operację wszczepienia bajpasów. Początkowo zabieg przebiegł pomyślnie, jednak trzy dni później, 8 maja, artysta doznał rozległego udaru mózgu.
Jego stan był krytyczny – lekarze wprowadzili go w śpiączkę farmakologiczną, by zwiększyć szanse na powrót do zdrowia. Pojawiły się komplikacje, w tym zapalenie płuc, które dodatkowo osłabiło organizm. Nie odzyskał już świadomości. Zmarł po dwóch tygodniach walki. Kolega po fachu, Sławek Uniatowski wspominał, że pacjent nie miał szans na przeżycie.
Był w szpitalu, ja o tym wiedziałem od samego początku. I tak wiedzieliśmy, że można go tylko i wyłącznie odłączyć — zdradził w Świecie Gwiazd.
Z pensji nie starczało na mieszkanie. Żył kątem w teatrze
Jak podawał Pudelek, rodzina usłyszała od lekarzy, że u Zbigniewa Wodeckiego stwierdzono śmierć mózgu. Wtedy podjęto decyzję, by odłączyć go od respiratora. Zmarł w jednym z warszawskich szpitali, mając wokół siebie żonę i dzieci.
Wodecki chorował na migotanie przedsionków. To zwiększyło ryzyko
Choć wszczepienie bajpasów jest zabiegiem, który wykonuje się często, zawsze istnieje ryzyko powikłań. Poznański kardiolog, prof. Maciej Lesiak, szacował, że może wystąpić w trakcie lub po zabiegu u 1-3 proc. pacjentów. W przypadku piosenkarza to ryzyko było większe. Dlaczego?
Ryzyko powikłań rośnie, kiedy chory zmaga się z dodatkowymi schorzeniami. A z tego, co wiemy, Zbigniew Wodecki cierpiał na migotanie przedsionków. Przedsionki serca, zamiast kurczyć się, drżą z olbrzymią prędkością. W ich zakamarkach, które kardiolodzy nazywają uszkiem, zbiera się krew, która wiruje i krzepnie — analizował w "Gazecie Wyborczej".
Sławek Uniatowski, choć wiedział o krytycznej sytuacji legendy polskiej muzyki, był wstrząśnięty informacją o jego śmierci. Inni polscy artyści mieli nadzieję, że uda się go wyleczyć. Miał zaledwie 67 lat. Został pochowany w rodzinnym grobowcu na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.