Dwa poważne wypadki, wielka kariera i śmierć brata. Życie bez wątpienia mocno doświadczało Andrzeja Zielińskiego. Niestety ostatni rok dla wokalisty i kompozytora "Skaldów" jest szczególnie trudny. Poza własną chorobą pożegnał on bowiem swojego brata, Jacka.
Jak zdradził jakiś czas temu, bardzo ciężko przechodzi żałobę po bracie. Nie pomagają mu w tym problemy z oddychaniem, które nasiliły się po odejściu Jacka Zielińskiego. To właśnie w chwilach gdy czuje się gorzej, wraca myślami do wspomnień z wypadku w 1968 roku, kiedy to z poważnymi obrażeniami wylądował w szpitalu.
W powrocie do zdrowia miał pomagać mu zmarły w tym roku brat. To właśnie jego wsparcie było kluczowe w rehabilitacji oraz późniejszym powrocie do tworzenia muzyki, z którą to Andrzej Zieliński związany jest po dziś dzień.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Skaldowie" nie przestaną koncertować
Nie był to jednak jedyny poważny wypadek w życiu Andrzeja Zielińskiego. W 2016 roku samochód, którym podróżowali muzycy "Skaldów" dachował. Wokalista ponownie odniósł ciężkie obrażenia jak złamanie żeber, których skutki odczuwa po dziś dzień, mając problemy z oddychaniem czy też mówieniem dłuższych tekstów.
Mimo to Zieliński zapowiada, że "Skaldowie" nie przestaną grać. W zespół aktywnie zaangażowane są bowiem dzieci Jacka, które kultywują jego dzieło.
Ludzie, których spotykam w ostatnich dniach, proszą mnie, żeby dalej grać nasze piosenki. Jestem przekonany, że Jacek też by sobie tego życzył [...] Będziemy dalej koncertować i wykonywać te utwory, które znają i kochają Polacy — wyznał w rozmowie z Plejadą Andrzej Zieliński.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.