Był dziecięcym aktorem PRL. Teraz jest prawnikiem i mieszka na Kanarach
Jako aktor zadebiutował rolą Adasia Celarskiego w filmie "Wyrok" z 1961 roku. Popularność zyskał dzięki głównej roli w serialu "Niewiarygodne przygody Marka Piegusa" (1966). Grzegorz Roman wystąpił także w serialach "Stawce większej niż życie" i "Barbara i Jan" oraz filmie "Pieczone gołąbki". 70-latek nie żałuje, że rzucił aktorstwo.
Urodził się w Siemianowicach Śląskich 30 października 1955 roku. Jego kariera filmowa trwała zaledwie 15 lat. W 1970 roku zakończył przygodę z aktorstwem po filmie "Abel twój brat". Grzegorz Roman ukończył wydział prawa i był nawet marynarzem. Pod koniec lat 80. XX w. wyemigrował do Berlina Zachodniego, później zamieszkał na Wyspach Kanaryjskich. Pracował w branży informatycznej i medycznej oraz w hotelu i jako fotograf w agencji modelek. Jest przewodnikiem turystycznym, czasem zatrudniany jtakże jako tłumacz sądowy i policyjny.
Decyzję o tym, że nie chcę dalej grać w filmach, podjąłem sam. Być może było to zmęczenie po tych dziesięciu latach? Na pewno udało mi się uniknąć problemu, z którym borykało się wielu moich ówczesnych kolegów, którzy nagle stracili kontakt z filmem, przestali otrzymywać role. Była to dla nich ogromna tragedia, nie potrafili sobie z nią poradzić, czasem miewali problemy alkoholowe. Mnie to ominęło, bo mając lat 15, wiedziałem, czego nie chcę. Nie chciałem być aktorem - powiedział Grzegorz Roman kilka lat temu w wywiadzie z Onetem.
Z pierwszą żoną ma dwie córki, Joannę i Monikę. Od 2012 żonaty jest z Martą, z którą mieszka na Fuerteventurze.
Kulinarna hity PRL. Zapytaliśmy przechodniów, jakie smaki sprzd lat pamiętają
Z całą pewnością zarabiamy tu dużo mniej, a jesteśmy dużo bogatsi. Tutaj zupełnie inaczej się żyje, ludzie się uśmiechają, są życzliwi. Tu są zupełnie inne potrzeby. Nie ma społecznego wymogu "posiadania". W Berlinie pracowałem dużo, zarabiałem niemałe pieniądze, ale większość tych pieniędzy szła na spełnienie oczekiwań społecznych: taki samochód, taki garnitur… To bezsensowne, gdy pracujemy nie na spełnienie własnych potrzeb, lecz oczekiwań ludzi, których na dodatek na ogół mało lubimy. Na naszej wyspie nie ma nacisku społecznego, żeby się pokazywać. Tu bardziej liczy się być niż mieć - wyjawił były dziecięcy gwiazdor PRL.
Mimo, że nie wygląda już jak słynny Marek Piegus, ludzie często go rozpoznają. - Tak, zdarza się to bardzo często. Słyszę wtedy: "Ja skądś znam pana głos". Głos podobno mi się nie zmienił - wyznał Roman.