Nieobecność Dody na gali Plejady odbiła się szerokim echem w mediach społecznościowych. Piosenkarka chciała w całości udostępnić nagranie, na którym jej menedżer (znany z programu "Doda. Dream show" Rafał Bogacz) wygłasza napisane przez nią przemówienie. Dostępne do obejrzenia było jedynie przez krótki czas.
Wokalistka nie odpuściła, a podejrzenia dotyczące powodów usunięcia materiału skierowała wobec organizatorów imprezy. Nieco rozgoryczona zwróciła się bezpośrednio do nich.
W końcu zrozumiałam po 20 latach pracy, że kij i marchewka to nie jest zabawa dla mnie. Dziękuję Plejadzie za nagrodę. Ps. nie zgłaszajcie moich postów więcej - wyznała na Instagramie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Skandal na gali Plejady. Menedżer Dody odczytał jej przemówienie
Jeśli ktoś z Was przegapił całe zamieszanie - pędzimy z wyjaśnieniem. Była żona Radosława Majdana podjęła decyzję, by nie stawić się na gali, ponieważ nie była zadowolona z treści, jakie w ostatnim czasie były publikowane na łamach portalu.
Według niej miały znamiona hejtu. O szczegółach napisała w feralnym wywodzie, który ze sceny wygłosił jej menedżer. Przytoczył konkretne tytuły artykułów, które uznała za nierzetelne i przedstawiające ją w negatywnym świetle.
Nie chciałabym wprowadzić niekomfortowego braku konsekwencji pomiędzy tak profitowe i jednostronne artykuły z ostatniego miesiąca, jak: "Tylko u nas ex Dody Haidar chce surowszej kary więzienia dla Dody" lub "Dlaczego Doda jeszcze nie trafiła do więzienia?", lub "Niech Doda idzie siedzieć!". Wyjątkowym nietaktem byłoby zatem tu być. Z radością czytała to także moja mama, którą, tak à propos, prosiliście, aby tę nagrodę mi wręczyła - wybrzmiało w trakcie imprezy.
40-latka usiłowała opublikować w sieci chociaż wersję audio wystąpienia, jednak i to po chwili zostało skasowane z uwagi na "naruszanie treści". Nie da się ukryć, że Doda swoim stanowczym zachowaniem skradła całe show, a jej absencję na gali Plejady można (pół żartem pół serio) uznać za wyższą formę obecności.