Już od najmłodszych lat Barbara Grabowska wykazywała wyjątkowe zdolności. Równolegle z nauką w szkole podstawowej uczęszczała do szkoły muzycznej.
Przeczytaj także: Doda i Edyta Górniak pogodzone! Hołownia skomentował nowinę na żywo
Była bardzo uzdolniona. W dzieciństwie chodziła równolegle do szkoły podstawowej i muzycznej — wspominała w jednym z wywiadów jej matka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Droga Barbary do kariery aktorskiej rozpoczęła się od studiów w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Krakowie, które ukończyła w 1981 roku.
Już na początku swojej kariery odniosła ogromny sukces, zdobywając Srebrnego Niedźwiedzia na festiwalu filmowym w Berlinie za rolę w "Gorączce" w reżyserii Agnieszki Holland.
W cieniu sukcesu – film i teatr
Rola w "Gorączce" przyniosła Grabowskiej międzynarodową sławę i otworzyła drzwi do kolejnych projektów. Po triumfie w Berlinie wystąpiła w serialu "Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy", a później skupiła się na pracy w teatrze.
Była związana ze "Starym Teatrem" w Krakowie, gdzie brylowała w roli Soni w adaptacji "Zbrodni i kary" Dostojewskiego w reżyserii Andrzeja Wajdy.
Niewyjaśniona tragedia
Barbara Grabowska-Oliwa zginęła w 1994 roku w wieku zaledwie 39 lat. Jej ciało znaleziono 12 sierpnia przy torach, co wskazywało, że wypadła z pociągu jadącego do Częstochowy.
Oficjalna wersja mówiła o nieszczęśliwym wypadku, ale wielu fanów podejrzewało, że aktorka mogła paść ofiarą przestępstwa. Ktoś mógł wypchnąć ją z pędzącego pociągu. Pojawiła się też plotka, jakoby Grabowska miała być nieszczęśliwa i sama postanowiła zakończyć swoje życie... Okoliczności jej śmierci nigdy nie zostały wyjaśnione.
Pamięć o niezwykłej aktorce
Po śmierci Barbary Grabowskiej jej matka przekazała Srebrnego Niedźwiedzia do Muzeum Kinematografii w Łodzi, gdzie stał się symbolem jej niezapomnianego talentu.
Aktorka została pochowana na Cmentarzu Bródnowskim w Warszawie, a jej dorobek artystyczny na zawsze pozostanie w pamięci wielbicieli polskiego kina i teatru.
Przeczytaj też: Nie żyje Jarosław Pruss. Polski fotoreporter miał 56 lat