Krupińska nie kupuje dzieciom telefonów. "Patrzę na to, co oglądają"
Paulina Krupińska nie pokazuje twarzy dzieci w sieci. W dbaniu o ich prywatność i bezpieczeństwo poszła krok dalej. Choć Antonina i Jędrzej chodzą już do szkoły, wciąż nie mają własnych telefonów. Prezenterka w rozmowie z TVN zdradziła, że im później je dostaną, tym lepiej. Dlaczego?
Paulina Krupińska i Sebastian Karpiel-Bułecka wychowują dwójkę dzieci. Antonina urodziła się w 2015 roku, a Jędrzej przyszedł na świat dwa lata później. Oboje są uczniami szkoły podstawowej, jednak w przeciwieństwie do niektórych kolegów i koleżanek, nie mają swoich smartfonów.
Gospodyni "Dzień dobry TVN" uświadomiła córkę i syna, że w internecie mogą przeczytać o rodzicach nieprawdę. Uważa, że dzieci są narażone na dużą ilość fake newsów, dlatego na razie wstrzymuje się z kupnem telefonów.
Ostrzegam i też świadomie patrzę na to, co one oglądają, jakie treści chłoną. Moje dzieci nie mają jeszcze swoich telefonów, mimo że mają 10-8 lat. Część rówieśników już te telefony posiada i może się sama po tej przestrzeni internetowej poruszać — zaczęła w rozmowie z TVN.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ewa Minge czuje się niesprawiedliwie oceniona. Ma żal do Iwony Pavlović?
Paulina Krupińska dodała, że na małoletnich czeka w internecie wiele niebezpieczeństw. Nie chce narażać na nie swoich pociech, dopóki będzie to możliwe. Swoje nastawienie oparła na literaturze fachowej.
Uważam, że to nie jest dobra przestrzeń dla dzieci. Jak czytam różne raporty dotyczące niebezpieczeństw czyhających w sieci, to stwierdzam, że im później dzieci dostaną telefony, to lepiej dla nich — skwitowała.
Dlaczego Krupińska nie pokazuje twarzy dzieci? Nie chce hejtu
Była Miss Polonia i jej mąż po narodzinach Antoniny i Jędrzeja zdecydowali, że nie będą pokazywać ich twarzy w sieci. Względem było nie tylko bezpieczeństwo, ale również to, by uniknęły hejtu. Nie chcieli, by oceniano je przez pryzmat wyglądu lub talentu.
Paulina Krupińska i Sebastian Karpiel-Bułecka nie chcą, by ktokolwiek mógł zarzucić ich dzieciom, że osiągnęły coś dzięki znanym rodzicom i znajomościom. Prezenterka przekonywała, że i tak mają trudniejszy start.
One muszą dwa razy więcej pracy włożyć, żeby ktoś stwierdził, że się nadają. [...] Nikt danej osoby nie zatrudni do projektu, jeżeli będzie beznadziejna — podsumowała w TVN.