Preis i Gelner mieli "chrzest" na studiach. Tak się zachowali
Początkujący studenci aktorstwa na niektórych uczelniach do niedawna musieli przejść "chrzest" - czasem dowcipne, ale i upokarzające zadania lub rytuały wymyślane dla nich przez starsze roczniki. Historie Kingi Preis i Bartosza Gelnera pokazują, że nie zawsze trzeba robić coś wbrew sobie.
Kinga Preis i Bartosz Gelner studiowali na tej samej uczelni — krakowskiej PWST. Choć uczęszczali na nią w różnych latach, na pierwszym roku czekało ich to samo zadanie - "chrzest". O czym mowa?
Gwiazda "Ojca Mateusza" jakiś czas temu wyznała w "Newsweeku", że aspirujący aktorzy na tej uczelni musieli przechodzić tzw. "fuksówkę", by udowodnić starszym rocznikom, że nie dostali się na studia z przypadku (czyli fuksem). Praktyka została już zakazana.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dominka Serowska i Marcin Hakiel umawiali się na ustawki z paparazzi? Ukochana tancerza wyjaśnia
Kinga Preis odmówiła udziału w tej zabawie, co — jak wspomina — spotkało się z niechęcią ze strony starszych kolegów. Wśród nich był m.in. Robert Więckiewicz, z którym przez kolejne lata wielokrotnie spotykała się na planach filmowych.
Było takie badanie z jego strony, czy ja czuję żal? Spotykam tych ludzi czasem na planach filmowych, w teatrze. Nigdy nikomu nie dałam odczuć. To mnie zależy, żeby nie pokazywać, że mnie to w ogóle dotknęło — opowiadała w "Newsweeku".
Bartosz Gelner nie ukończył "fuksówki". Oto powód
Z kolei Bartosz Gelner zgodził się, by uczestniczyć w "fuksówce". Jego historię ujawniła koleżanka z PWST, aktorka Barbara Garstka w programie "InterAKCJA: Starcie pokoleń". Jej zdaniem podejście do kontrowersyjnego zwyczaju w dużej mierze zależy od dystansu do siebie. Ona nie miała z tym problemu.
Starsi studenci dla niej i Bartosza Gelnera wymyślili różne zadania wymagające sprytu i odwagi. Serialowy Franz Neumann z "Zatoki szpiegów" w pewnym momencie postanowił odpuścić.
Nie ukończył fuksówki, bo był obrażony. Dostaliśmy zadanie, że mamy iść do knajpy po pięć osób. Byliśmy w takich grupkach i ja byłam z Bartkiem. [...] On miał poderwać dziewczyny i zdobyć pięć numerów telefonu. Ja miałam czarować i wróżyć im z ręki. Miałam z tego po prostu ubaw po pachy, a Bartek był zły. Pamiętam, że wtedy zrezygnował, rzucił tablicę i powiedział, że nie będzie wykonywał tych zadań — wspominała Barbara Garstka.