Sławomir i Kajra aktorskie szlify zdobywali w Krakowie na Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. To uczelnia, w której uczył się, a później wykładowcą i rektorem był Jerzy Stuhr. Para miała z nim do czynienia na zajęciach. Choć oboje na uczelni jedynie się mijali (lepiej poznali się dopiero po studiach), mają podobne wspomnienia z tych czasów.
Piosenkarka (ukończyła naukę w 2007 r.) do dziś pamięta jedną sytuację, w której profesor Stuhr dowiódł swojego oddania i determinacji, by jego podopieczni mieli godziwe warunki do edukacji.
Dbał o szkołę i studentów, nawet o to, żebyśmy mieli ciepło. Grał spektakle – słynnego 'Kontrabasistę', żeby zapewnić pieniądze dla studentów i dla szkoły. Wspomagał uczelnię bardzo mocno. Można było na niego liczyć. To był bardzo dobry rektor, bardzo dobry profesor i przede wszystkim człowiek — oceniła na łamach "Super Expressu".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z kolei autor "Miłości w Zakopanem" także docenił ojca Macieja Stuhra za to, z jakim poświęceniem zdobywał fundusze dla uczelni. Gdy razem z rówieśnikami nie mogli liczyć na kostiumy do spektaklu "Wieczór Trzech Króli", nie pozostał na to obojętny.
Powiedział wtedy: 'Słuchajcie, idę zagrać w golfa z ważnymi ludźmi. Znajdą się pieniądze'. I znajdował te pieniądze. To był cudowny człowiek — czytamy w tabloidzie.
Sławomir nie ukrywał, że nie wszystkie wpajane mu przez artystę wartości były dla niego oczywiste. Część z nich zrozumiał dopiero wtedy, gdy nabrał zawodowego doświadczenia. Za te uniwersalne rady jest wdzięczny.
Sławomir i Kajra tak zapamiętali Jerzego Stuhra. "Żył w pędzie"
Poruszeni śmiercią Jerzego Stuhra małżonkowie zapamiętali go jako osobę, która nie traktowała pracy jako obowiązku. Widzieli, jak sumiennie i przede wszystkim z pasją realizuje swoją misję na PWST i poza nią.
Przede wszystkim był poważnym artystą. Był wzorem pracowitości. On wracał z Włoch, gdzie grał w filmie Nanniego Morettiego, potem jechał do Warszawy, bo tam też kręcił filmy, pisał książkę i scenariusze. Cały czas był w ruchu, żył w pędzie - opowiedzieli w "Super Expressie".
Śmierć tej wybitnej dla polskiej kinematografii postaci echem odbiła się w całym środowisku. O 77-latku życzliwie wypowiadali się nie tylko jego studenci, ale też koledzy i koleżanki z teatru i życia prywatnego. W Was również budzi same pozytywne odczucia?
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.