Stracił głos przez błąd lekarzy. Ostatnie lata życia były dla niego udręką
Andrzej Grąziewicz był aktorem, którego widzowie kojarzą z seriali takich jak "Zmiennicy" czy "07 zgłoś się", a także z filmów "Ogniem i mieczem", "Stara baśń" oraz "Quo Vadis". Na pięć lat przed śmiercią jego nazwisko pojawiło się w mediach w związku z nieudaną operacją, po której nie mógł już wrócić do pracy na planie.
W trakcie zabiegu doszło do przecięcia nerwów krtani, co uniemożliwiło mu dalsze wykonywanie zawodu. Aktor trafił na operację do szpitala Akademii Medycznej po tym, jak lekarze stwierdzili u niego poważne objawy miażdżycy. Już podczas pierwszego zabiegu doszło do uszkodzenia nerwu twarzowego. Konieczna była kolejna operacja, która zakończyła się tragicznie.
– Operacja się powiodła, ale uszkodzono mi nerw krtani i języka. Krtań się nie domyka. Nie mogę mówić, chrypię, brak mi oddechu, duszę się – relacjonował Grąziewicz w rozmowie z magazynem "Rewia" w 2011 r. Swoją historię opisał także w liście skierowanym do Związku Artystów Scen Polskich.
W lutym 2009, po badaniach USG Doppler, zdiagnozowano u mnie obustronne zwężenia w tętnicach szyjnych, krytycznie ograniczające przepływ krwi do mózgu. Pierwsza operacja udrożnienia szyjnych naczyń krwionośnych strony lewej odbyła się 1 czerwca 2009 r., w Warszawie. Podczas pierwszego zabiegu doszło do porażenia nerwu twarzowego. (...) Aktor zawodowy zna techniki ćwiczenia mięśni twarzy i dwa miesiące po operacji, po intensywnych ćwiczeniach, pozostało jedynie lekkie wykrzyknienie ust, co nie do końca przekreślało możliwość pracy w zawodzie. Wydawało się, że najgorsze jest już za mną – napisał zdesperowany aktor.
Druga operacja była obarczona ryzykiem, gdyż Grąziewicz był po zawale serca. Specjaliści, którzy zajmowali się aktorem, poinformowali, że przy porażeniu nerwu, bezruchu prawego mięśnia i niedomykalności krtani grozi mu śmiertelne zakrztuszenie.
Aktor miał się domagać odszkodowania w sądzie. Lekarze nie chcieli się przyznać do błędu. Zdaniem Grąziewicza bagatelizowali całą sytuację.
Reakcja chirurgów zdecydowana: operację przeprowadzono prawidłowo! Komplikacje? - się zdarzają. A w ogóle z taką chrypką to ten pacjent już przyszedł! – relacjonował. - Jeszcze na oddziale, po operacji stwierdzono- "O co chodzi? My tu życie ratujemy, a nie jakieś kariery aktorskie!". Niby racja! Ale z czyjego punktu widzenia? - pytał retorycznie.
Później media nie informowały już o tym, czy aktor uzyskał pomoc finansową od ZASP-u oraz czy doszło to procesu z lekarzami.
Andrzej Grąziewicz zmarł 22 stycznia 2016 roku i został pochowany na Cmentarzu Północnym w Warszawie. Gdyby żył, 27 czerwca obchodziłby 85 urodziny.