oprac. Anna Wajs-Wiejacka| 

Karol Strasburger już tego nie robi. "Nie sprawdziło się"

3

Karol Strasburger od trzech dekad prowadzi program "Familiada". Teleturniej cieszy się niesłabnącą popularnością wśród widzów. Jego prowadzący opowiedział o zmianach, jakie zaszły w programie przez trzydzieści lat. Zdradził, że on sam zrezygnował z pewnego zwyczaju, bo jak sam stwierdził to "nie sprawdziło się".

Karol Strasburger już tego nie robi. "Nie sprawdziło się"
Karol Strasburger opowiedział o prowadzeniu "Familiady" (AKPA, AKPA)

Karol Strasburger nie spodziewał się, że jego przygoda z "Familiadą" potrwa tak długo. Jak wskazuje portal "Fakt", kiedy zaczynał pracę na planie, był pewny, że to zajęcie jedynie na kilka sezonów. I nie chodziło nawet o to, że teleturniej zostanie zdjęty z ramówki, ale o to, że może dojść do zmiany prowadzącego, jak miało to miejsce w przypadku tego samego formatu w innych krajach.

W rozmowie z dziennikiem Karol Strasburger podkreślił, że polska wersja "Familiady" ma jego twarz. Jego zdaniem to dzięki temu, że podchodzi do pracy na planie bardzo profesjonalnie. Jak stwierdził, zawsze stara się, żeby to, co dzieje się w jego życiu prywatnym, zwłaszcza gorsze rzeczy, nie miały wpływu na "Familiadę". Zdradził również, że przez lata sporo się zmieniło i pewne zachowania, które kiedyś były czymś naturalnym, teraz już takim nie jest.

Początki były bardzo oficjalne, gdy się do kogoś zwracało, to się go tytułowało, było panie profesorze, panie magistrze, panie dyrektorze. To było bardzo ważne. Mówienie po imieniu nie wchodziło w rachubę. Musiały być wymieniane tytuły, stanowiska i tak dalej. Też mówiłem, całowałem panie w rękę i byłem bardzo elegancki. To się nie sprawdziło — stwierdził Strasburger.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Czarne chmury nad Pereirą. Będzie się tłumaczył z doniesień TVP

Strasburger wskazał, że uczestnicy nie obrażają się, kiedy zwraca się do nich per "ty". On sam też nie ma nic przeciwko temu, żeby występujący w programie zwracali się do niego po imieniu. Jak stwierdził, dzięki temu atmosfera w studiu jest lepsza.

Nie tylko to się zmieniło. Strasburger zdradził kolejną tajemnicę

W rozmowie z "Faktem" prowadzący "Familiadę" przyznał, że kiedyś przygotowywał sobie anegdoty, czy teksty, którymi chciał rozluźnić atmosferę i sprawić, żeby uczestnicy nie stresowali się występem przed kamerami. Po latach zdecydował się zrezygnować z tego, bo jak sam przyznał "gdy zrobiło się trzy tysiące odcinków, to naprawdę już trudno wykombinować coś nowego".

Stwierdziłem, że teraz rządzi tym życie, improwizuję więc, choć regulamin znam na pamięć. Myślę, że to dobrze wychodzi i dzięki temu jest bardziej żywe, nawet jak nie idealne — dodał.
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić