Jacek Zieliński i jego starszy brat Andrzej to twarze zespołu Skaldowie. Byli w nim praktycznie od zawsze. Zazwyczaj wspólnie pojawiali się na scenie. Niekiedy jednak któryś z braci nie mógł wystąpić.
Chociaż Jacek Zieliński poważnie zachorował, to w marcu tego roku brał udział w koncertach. Jeszcze wtedy nikt nie przypuszczał, że jego stan zdrowia może pogorszyć się z dnia na dzień. Brat muzyka, Andrzej Zieliński tłumaczył, że 77-latek chorował na raka złośliwego.
Jak czytamy w "Super Expressie", Andrzej Zieliński śpiewał dzięki bratu, gdyż sam zmagał się z dużymi problemami zdrowotnymi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W 2016 roku mieliśmy drugi wypadek. Auto dachowało. To był rok dla mnie szczególny. Wtedy z moją żoną, Martą, zgłosiliśmy się do urzędu, by wziąć ślub. Moja przyszła żona była ze mną w szpitalu codziennie. Miałem wszystkie żebra połamane, dlatego do dziś mam problem z oddechem - podkreśla muzyk.
Jak tłumaczy, nadal trudno mu się mówi dłuższe teksty. Śpiewa się dużo lepiej, niż mówi, bo są krótsze frazy, nie trzeba mówić non stop. I oddycha się przeponą.
Czytaj także: Obajtek ukrywa się za granicą? Były prezes zabrał głos
Śpiewać jest łatwiej niż mówić. Gdy miałem brata obok siebie, to brat mi bardzo pomagał śpiewać. Razem korespondowaliśmy przez prawie 60 lat... - dodaje.
Skaldowie nadal istnieją
Po śmierci Jacka obowiązek dalszego rozwijania formacji spoczął na Andrzeju Zielińskim. Skaldowie absolutnie nie zamierzają schodzić ze sceny. Zachowana zostaje ciągłość pokoleniowa, a wszystko za sprawą tego, że do formacji już jakiś czas temu dołączyły dzieci artysty zmarłego w dniu 6 maja.
Czytaj także: Podwyżki cen prądu. Eksperci radzą, jak zaoszczędzić
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.