Zdzisław z "Sanatorium miłości" pochodzi z Gryfina. Mieszka tam od dekad, a 40 lat spędził w tej miejscowości razem z żoną. Gdy kobieta zmarła, za radą przyjaciół postanowił poszukać miłości w randkowym show TVP.
Choć wśród widzów cieszy się sporą sympatią, nie może tego samego powiedzieć o niektórych znajomych i sąsiadach. Z ubolewaniem opowiedział, jak go traktowano, gdy wyszło na jaw, że pojawi się w telewizji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Miałem kilka przykrych sytuacji. I to ze strony osób, których bym o to nie podejrzewał. Od bardzo bliskich sąsiadów. Kilka dni przed emisją programu [...] podeszła do mnie sąsiadka. "Słyszałam, że dostałeś się do tego programu. Potrzebne ci to...", parsknęła i poszła. Inni bliscy sąsiedzi z dnia na dzień przestali się do mnie odzywać. A znamy się od 40 lat — narzekał na łamach "Gazety Gryfińskiej".
Emeryt dodał, że sprawiło mu to wielką przykrość. Do krytyki w sieci nie przywiązuje dużej wagi, jednak gdy słyszy przykre komentarze od osób, które zna, trudniej mu sobie z tym poradzić.
Czytaj też: Jest ateistką. Oto jak Mucha spędza Wielkanoc
Zdzisław z "Sanatorium miłości" bał się, jak zostanie odebrany
Zdzisław z "Sanatorium miłości" nie ukrywał, że miał spore obawy przed szukaniem drugiej połówki w telewizji. Wiedział, że podda się ocenie ludzi, a jego występy będą komentowane — szczególnie to, co opowie o swoim dotychczasowym życiu.
Najbardziej stresowałem się właśnie z tego powodu. Opowiadając o swoim życiu, odkryłem się [...] przede wszystkim przed gryfinianami. Mieszkamy w małym miasteczku, znam bardzo dużo osób, ale dopiero teraz dowiadują się, jakie miałem życie, jakie problemy. Tego się bałem, jak mnie odbiorą — mówił w "Gazecie Gryfińskiej".
Kuracjusz mimo wszystko ma nadzieję, że wkrótce zmienią do niego nastawienie. Serca widzów już udało mu się skraść. Po nieudanej randce z Anią z "Sanatorium miłości" internauci stanęli w jego obronie. Wielu z nich pisało, że zasługuje na to, by być szczęśliwym.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.