Datę 7 sierpnia 1999 roku Jan Pospieszalski zapamięta na zawsze. To właśnie wtedy doszło do wypadku, który przewartościował jego życie. Z rodziną przebywał wówczas na wakacjach na Mazurach.
Razem z synem, przyjacielem oraz jego córką spędzali czas na jeziorze Dadaj. Wszyscy wsiedli do motorówki, która eksplodowała. Wybuch był spowodowany piętrzącymi się oparami benzyny.
Ofiarą zdarzenia zostali 4-letni Antek oraz starsza o rok córka przyjaciela Jana Pospieszalskiego. Mężczyzna był kierowcą motorówki i — jak wynika z późniejszych analiz policji — przyczynił się do wybuchu benzyny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kierowca nie przewentylował silnika, uznając, że gdy doda gazu, specjalny wentylator sam się włączy. Koniecznie było jednak odczekanie chwili na postoju, by sprzęt samoistnie wyciągnął opary paliwa. Tak się nie stało.
Jan Pospieszalski w wyniku tragedii stracił ukochanego syna. To wydarzenie, jak wielokrotnie podkreślał, stało się przyczyną jego duchowej przemiany. Rzucił używki i zaczął częściej odmawiać różaniec.
W doświadczeniu gigantycznego bólu doznałem jednocześnie jakiejś wielkiej mocy. Po wypadku moja wiara jest żarliwsza, żywsza, uświęcona przez krzyż i cierpienie, które niosę. Różaniec stał się moją liną ratunkową — mówił na łamach miesięcznika "Cuda i objawienia".
Tak wygląda grób 4-letniego syna Jana Pospieszalskiego
Dziś Antek Pospieszalski miałby 30 lat i z pewnością złożyłby ojcu życzenia urodzinowe. 70-letni dziennikarz usłyszy je od pozostałych pociech, Franciszka i Barbary. Cała rodzina regularnie odwiedza cmentarz, na którym pochowano chłopca.
Jego grób znajduje się w nekropolii w Pyrach na obrzeżach Warszawy (kilka dni temu odbył się tam pogrzeb męża Ewy Bem). Na szarej płycie nagrobnej odbite jest imię dziecka. Prawdopodobnie przeniesiono jego odręczny podpis, co jest widokiem powodującym wzruszenie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.