Sprawa dotyczyła jednego z użytkowników serwisu X (dawny Twitter), który przekazał, że za konkretną liczbę polubień oraz obserwacji, nagra diss (film lub utwór krytykujący daną osobę lub osoby) na Tomasza Ćwiąkałę oraz jego rodzinę. "Pojadę z nim na ostro i z jego kamerzystką, żoną. Wiecie, że słów na wiatr nie rzucam" - pisał wspomniany internauta.
Użytkownikowi nie spodobała się opinia Ćwiąkały o to, kto jego zdaniem jest najlepszym piłkarzem i trenerem w historii piłki nożnej. Film ujrzał światło dzienne i pojawiło się w nim wiele obelg pod adresem dziennikarza, jego żony oraz syna, Bruna. Ponadto hejter ironicznie i bezpośrednio zakomunikował, że nie boi się potencjalnych pozwów sądowych, bo, jak sam napisał, "Ma sto koła (100 tys. zł) na adwokata i Ćwiąkała może go pozywać".
Tomasz Ćwiąkała poszedł na wojnę sądową z hejterem
Dziennikarz sportowy założył sprawę w sądzie, ale przekazał, że nie miał okazji spotkać się w sądzie z adwokatem autora dissu, następnie przytoczył definicję tzw. "teorii grubej skóry", przytaczając przykład (niebezpośredni) Marcina Prokopa. Jak wytłumaczył, polega ona na tym, że osoba publiczna musi mieć pewną odporność na hejt i krytykę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyobraźmy sobie, że obok Marcina Prokopa przebiega dana postać i wykrzykuje mu w twarz inwektywy. Może z tym iść do sądu, ale czy miałby szansę na wygraną? Raczej niewielką, bo zastosowana byłaby teoria grubej skóry - stwierdził Tomasz Ćwiąkała w opublikowanym na YouTube filmie.
Powiedział to dlatego, żeby porównać przykładową sytuację, a tę, która go dotknęła naprawdę. Różnica polegała na tym, że nagranie uderzające w niego i jego rodzinę zyskało ogromny zasięg w sieci.
Sąd wydał wyrok ws. hejtera Tomasza Ćwiąkały
Tomasz Ćwiąkała opowiadał, że w pewnym momencie był bliski zawarcia porozumienia z mężczyzną odpowiedzialnym za stworzenie omawianego nagrania. "Z inicjatywy tego Pana, który nagrał tzw. diss, ugoda miała polegać na tym, że miał wpłacić 5 tys. zł na cel społeczny oraz zwrot kosztów. Zgodził się na to" - opowiadał.
Chwilę przed ostateczną datą wpłaty, autor nagrania się wycofał, więc sprawa trafiła do sądu. Wyrok zapadł 29 stycznia 2025 roku, o czym Tomasz Ćwiąkała poinformował we wspomnianym nagraniu, opublikowanym na YouTube 6 lutego 2025 roku. Oskarżony został uznany za winnego popełnienia zarzucanego mu czyny i został skazany za sześć miesięcy ograniczenia wolności oraz obowiązek prac społecznych w wymiarze 20 godzin w stosunku miesięcznym.
Ponadto oskarżony otrzymał nakaz wpłaty 15 tys. zł na cel charytatywny oraz zwrot kosztów procesu w wysokości 4620 zł w tym kosztów ustanowienia pełnomocnika w wysokości 4320 zł.