Podczas 97. gali wręczenia Oscarów, która odbyła się w Dolby Theatre w Los Angeles, triumfowało niezależne kino. Film "Anora" w reżyserii Seana Bakera zdobył aż pięć statuetek, w tym za najlepszy film, reżyserię i scenariusz oryginalny. Błażej Hrapkowicz, krytyk filmowy, podkreślił, że tegoroczna gala była wyjątkowa pod względem docenienia kina artystycznego.
"Anora" jest bezsprzecznym triumfatorem gali oscarowej, zdobyła nagrody w najważniejszych kategoriach, za najlepszy film, reżyserię, scenariusz oryginalny, montaż i dla aktorki pierwszoplanowej. Można się spierać o "Anorę", mieć wątpliwości co do tego filmu, ale ogólny obraz, jaki wyłania się z tej gali, jest taki, że był to triumf niezależnego kina - powiedział Hrapkowicz.
"Anora" nie tylko zdobyła nagrodę za najlepszy film, ale także wyróżnienia dla Mikey Madison jako najlepszej aktorki oraz za montaż. Adrien Brody został uznany za najlepszego aktora za rolę w "The Brutalist". Hrapkowicz zauważył, że mimo iż "Anora" i "The Brutalist" były faworytami, to ich budżety były stosunkowo niskie jak na amerykańskie standardy, co podkreśla sukces niezależnych twórców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Artystyczne wizje w centrum uwagi
Hrapkowicz zwrócił uwagę, że wśród nominowanych do najlepszego filmu znalazły się produkcje o wyrazistym stylu, nawet jeśli były to blockbustery jak "Diuna" Denisa Villeneuve'a. Krytyk podkreślił, że Oscary zaczynają doceniać filmy, które wcześniej były traktowane jako "kwiatek do kożucha".
Hrapkowicz wyraził żal, że "The Brutalist" nie zdobył więcej nagród, mimo swojej ambitnej tematyki dotyczącej imigracji, traumy wojennej i relacji sztuki z kapitałem. "Nie obraziłbym się za nagrodę dla Brady'ego Corbeta za reżyserię. Takich filmów, jak "The Brutalist", dziś się właściwie nie robi. To epicka historia, w której widać ogromną ambicję opowiedzenia o kilku istotnych tematach: doświadczeniach imigracji przez obcość kulturową, o traumie wojennej, wreszcie relacji sztuki i kapitału. Ten film powinien się pod ciężarem tych ambicji i alegorii zawalić, ale tego nie robi" - stwierdził ekspert.
Krytyk docenił również film "Kompletnie nieznany" Jamesa Mangolda, który przedstawia portret Boba Dylana i epokę, w której żył. Hrapkowicz podkreślił, że Oscary promują reżyserów z unikalną wizją artystyczną, co jest pozytywnym trendem w obliczu masowej produkcji filmowej na potrzeby platform streamingowych. "Dają nam coś oryginalnego i z tego należy się cieszyć" - dodał krytyk w rozmowie z Polską Agencją Prasową.
Czytaj też: Jest nowy sondaż CNN. Amerykanie ocenili Trumpa