Król Karol III do tej pory rezygnował z niektórych praktyk, argumentując to koniecznością pozbycia się części obowiązków z racji problemów zdrowotnych. Tak było, gdy oddawał prezesurę nad instytucją, nad którą od dziesiątek lat pieczę sprawowali brytyjscy władcy.
Arystokrata podczas wyjazdu na Wyspy Normandzkie również nie będzie trzymał się wszystkich zasad. Tym razem kluczowe okazały się nie tyle bolączki, ile osobiste poglądy. Dotyczą ceremonii powitalnej, która sięga czasów... Wilhelma Zdobywcy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gdy Elżbieta II w 2005 roku zaszczyciła swoją obecnością archipelag, na jej cześć zabito dwie samice kaczek krzyżówek. Podarowano je królowej na srebrnej tacy. Częścią prezentu było też siedem żywych krów. Teraz będzie inaczej, co według "The Telegraph" oznacza złamanie liczącej 800 lat tradycji.
75-latek po skonsultowaniu się ze specjalistami zdecydował, że bydło pozostanie częścią średniowiecznego zwyczaju, ale zamiast martwych kaczek lepsze będą ich jaja. Ptaki i tak są objęte ochroną, więc trzeba by było importować je z Francji.
Król Karol III na Wyspach Normandzkich będzie miał co robić. Oto plan
To postanowienie w dużej mierze współgra ze strategią, jaką po objęciu tronu obrał nestor rodu Windsorów. Dużą wagę przykuwa do ekologii, o której zamierza w trakcie podróży rozprawiać z rolnikami.
Podczas spotkania będzie mógł posmakować lokalnych specjałów. To m.in. mleko z krów rasy Jersey, które charakteryzuje się wysoką zawartością tłuszczu.
Punktami tej gospodarskiej wizyty będą też sesja foto ze złotymi kozami z Guemsey oraz doglądanie, jak produkowane są cenione w regionie swetry. Wieczór zwieńczy rozmowa z mieszkańcami przy angielskiej herbacie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.